Autor |
Wiadomość |
Marriesa |
Wysłany: Pią 20:05, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
-Rozumiem - powiedziałam wstając - Ja też już odejść muszę, nie wypada abym tyle czasu przesiadywała w Twoim domu - zaśmiałam się i wyszłam na zewnątrz, wsiadłam na Moona
-Do zobaczenia - powiedziałam z uśmiechem i odjechałam |
|
 |
Quendi |
Wysłany: Pią 20:01, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
„Muszę iść Marrieso wyjaśnić tę sprawę...
Gdy wrócę obiecuję, że ponownie ofiaruje ci swa radę „ – powiedziałem lekko się uśmiechając....
[/i] |
|
 |
Marriesa |
Wysłany: Pią 19:56, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
-Tak się cieszę, że żyjesz - powiedziałam z radością i otarłam łzy
-Pomógł Ci... ktoś - dodałam - Lecz nie wiem kim była ta osoba - powiedziałam -napewno nie elfem - dodałam jeszcze |
|
 |
Quendi |
Wysłany: Pią 19:52, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Dlaczego do życia powróciłem ??
Któż przyczyna jest tego??
Zawsze o nieśmiertelności marzyłem...
Lecz to ona nieszczęściem losu była mego.... |
|
 |
Marriesa |
Wysłany: Pią 19:32, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Nic nie powiedziałam, tylko przytuliłam go mocno ^^ |
|
 |
Quendi |
Wysłany: Pią 19:31, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Moim oczom ponownie ukazał sie obraz starego domku z dodatkowym elementem - Marriesą ze łzami w oczach...
"Nic nie rozumiem... głosy zmarłych...światło Qualiona...i ciemność...Cóż się stało?? " |
|
 |
Kibeth |
Wysłany: Pią 19:27, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
uklonilam sie i zniknelam... |
|
 |
Marriesa |
Wysłany: Pią 19:25, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Patrzyłam na tą nieznaną mi osobę bardzo zdziwiona, jednak gdy zobaczyłam, że Quendii budzi się, w moich oczach zagościła radość... |
|
 |
Kibeth |
Wysłany: Pią 19:21, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Wyszłam z ściany, w moich oczach widac bylo zlo i smutek - Quendi... - podeszlam do niego i polorzylam swoja blade reke na jego czole - wiem, ze twoj czas sie skonczyl, ale jestes mi bardzo potrzebny... zlotowlosy Quendi... ehh... - po chwili pocalowalam go w usta i zniknelam. Quendii przebudzil sie.... |
|
 |
Marriesa |
Wysłany: Pią 15:42, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Stałam patrząc przerażona, nie wiedziałam co robić, w końcu podbiegłam do elfa
-Quendi! - krzknęłam i chwyciłam jego rękę w swoje dłonie, zaczęłam płakać cicho... |
|
 |
Quendi |
Wysłany: Pią 15:30, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
Me oczy poczęły same się zamykać, serce pomału cichło...zbliżała się ciemność.. ciemność śmierci...
"Urzekła mnie twa historia..[khe! khe!] Wiec, że życie jest tylko jedno i trzeba robić wszystko...." - tu na chwilę umilkłem...z wielkim trudem wziąłem parę oddechów...
"...by je nie zmarnować...Jesteś młodą, piękną Elficą.... wykorzystaj to....wykorzystaj póki Bogowie taką szansę ci ofiarowali....”
„W twym przypadku życie nie jest klątwom...tylko darem...darem od Najwyższych....”
"Dziękuje... [khe ! khe! ]... że do samego końca dotrzymałaś mi towarzystwa...dziękuje za wszystko... córko.... Marrieso....Marri...."
W tym momencie przez uchylone okno wdarło się do środka mroźne powietrze... Zapadła cisza...martwa cisza.... A Quendi wydał swe ostatnie tchnienie....tchnienie radości, miłości i pokoju....
Jego głowa bezwładnie opadła na ramię, a ręce poczęły zwisać....
Uśmiechał się... uśmiechał i patrzył na towarzyszkę rozmowy....
Nie wiadomo czy to echo jego domu, wiatr wlatujący do pomieszczenia, czy też jego dusza ulatujący do Królestwa Niebieskiego wciąż cichutko szeptały jedno słowo...: „Dziękuje...dziękuje... dziękujeee....”.... |
|
 |
Marriesa |
Wysłany: Czw 18:06, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
-Cóż...moja historia nie jest zbyt długa, tak naprawdę to nawet dobrze jej nie pamiętam - powiedziałam - Również matki nie pamiętam, zmarła przy moim porodzie. Sam ojciec mnie wychowywał, nauczył mnie walczyć i władać mieczem - dodałam - Kiedyś w naszej wiosce wybuchła wojna z orkami, ojciec w niej zginął...wszyscy zgineli...cała wioska została spalona, ale ja przeżyłam i czasami zastanawiam się czy nie lepiej byłby mi zginąć - powiedziałam spokojnie - Po tym wydarzeniu wyruszyłam w podróż w poszukiwaniu zemsty, choć nie wiedziałam gdzie czy u kogo jej szukać. Podczas tej podróży, która trwała długo, przeszłam wiele i zyskałam towarzysza na całe życie, wierzchowca, który stał się nieodłącnym przyjacielem - uśmiechnęłam się - A teraz...nie mam żadnych celów... i to mnie przytłacza - powiedziałam jeszcze, lekko smutniejącc |
|
 |
Quendi |
Wysłany: Czw 13:51, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
Więc jak twa historia brzmi ??
Mam nadzieję że opowiesz ją mi ??  |
|
 |
Marriesa |
Wysłany: Czw 13:24, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
Zastanowiłam się chwilkę...
-No dobrze, zostanę jeszcze trochę - powiedziałam |
|
 |
Quendi |
Wysłany: Czw 11:47, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
Odwzajemniłem sympatyczny uśmiech....  |
|
 |